poniedziałek, 22 stycznia 2024

4. THE BING BANG THEORY - Teoria wielkiego podrywu (2007)

edytuj post! + Brak komentarzy:

 #SERIAL #STANY_ZJEDNOCZONE #HBOMAX

 


TYTUŁ: TEORIA WIELKIEGO PODRWU | THE BIG BANG THEORY
REŻYSERIA: Mark Cendrowski
SCENARIUSZ: Chuck Lorre, Bill Prady, Steven Molaro
DATA EMISJI: 2007-2019
LICZBA SEZONÓW: 12 | CZAS TRWANIA: ok. 20 minut
GATUNEK: komedia 

Hello Guys! Dzień dobry!

Na dzisiaj mam wam do polecenia bardzo przyjemny serial komediowy, na którym można się pośmiać oraz dowiedzieć o wielu ciekawostkach. Osobiście, na przykład, z tego serialu dowiedziałam się kim był Oppenheimer jeszcze przed pojawieniem się iiw kinach filmu o ojcu bomby atomowej. Oczywiście bez szczegółów, ale nie byłam w temacie taka kompletnie zielona. Bo przecież takich rzeczy nie dowiedziałam się ze szkoły, a szkoda. Nie pogardziłabym taką wiedzą. Jednak nie tylko o takich naukowych ciekawostkach tam mowa. Również o takich popkulturowych. Dla mnie samej, podczas researchu serialu, ciekawostką było to, że reżyser produkcji posiada polskie korzenie – wiecie, taka polaczkowa duma, że nasi odgrywają jakąś rolę w czymś większym. Serial ma jeszcze jeden atut, jakim jest jego czas trwania – moim zdaniem te 20 minut jest takie, wręcz w sam raz. Głowa nie chce wybuchnąć od natłoku informacji, a wątki humorystyczne ładnie się przeplatają z tymi poważniejszymi.

Jak to bywa w wielosezonowych serialach, pierwsze odcinki zawsze mają w sobie najlepszą energię. Każdy odcinek miał w sobie dużo komedii sytuacyjnej, bohaterowie pomagają w niej swoimi charakterami, a fabuła jest całkiem oryginalna. Leonard i Sheldon to dwaj współlokatorzy, którzy są naukowcami w obrębie gałęzi nauki ścisłej  - FIZYKI. Leonard zajmuje się mechaniką kwantową, a Sheldon fizyką teoretyczną. Przez te mądrobrzmiące terminy, wypowiedzi czy określenia podczas trwania całego serialu to mam poczucie, że porządnie mi wzrosło IQ. Wracając jednak do dwójki bohaterów, to są także niesamowitymi geekami, co pozwala nam ich polubić. Bo wiadomo, kto choć trochę nie lubi fantastyki, komiksów, anime, tematów z wiedzy ścisłej, cospleyi, superbohaterów czy pociągów? I TYM PODOBNE. Myślę, że twórcy właśnie w ten sposób chcieli sobie zapewnić oglądalność.

Sheldon Cooper, grany przez Jima Parsonsa to postać baaardzo mądra, ale i bardzo specyficzna i no... nie do wytrzymania na dłuższą metę, serio. Niemniej jak każdy człowiek to i ten nie składa się z samych wad i punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Tak z ciekawostek dopowiem anegdotę z życia: Kiedyś przyjechała do mnie przyjaciółka na pogaduchy. Jestem typem, który niezbyt lubi ciszę w tle, dlatego miałam odpalony telewizor, a w nim Comedy Central i emitowaną TBBT. Oczywiście na minimalnej głośności, bo dzieje z naszych żyć były ważniejsze. Gdy w końcu doszło do skończenia tematu między nami, wzrok przyjaciółki zawędrował na TV i okazało się, że zna ten serial, a dokładniej postać Sheldona Coopera. Miała o nim zajęcia na studiach, służył do analizy różnych zaburzeń na podstawie zachowania. Tak, moja przyjaciółka studiowała psychologię. Trochę to zabawne. Trochę bardzo. Wyobraźcie sobie reakcje Sheldona, że jego osoba jest wykorzystywana w nauce na wykładach z psychologii - teraz jak to piszę to stwierdzam, że mógłby nawet być dumny. Zaznaczę tylko, że chodzi o postać, nie aktora. JEDNAK z tego co kiedyś tam w wywiadach znalazłam to J. Parsons kreował swoją postać na taką, która choruje spectrum autyzmu, natomiast twórcy temu zaprzeczyli. W sensie, że bohater nie ma choroby, taki po prostu jest.

Leonard znowu jest dla niego trochę jak opiekun. Facet chyba bardziej stał się "geekowym świrem" ze względu na łatwiejszą w ten sposób drogę do pozyskania przyjaciół, a czym większa znajomość i różnorodność "odklejonych" rzeczy tym większe uznanie w towarzystwie. Bo kiedyś bycie nerdem i noł-lajfem to była społeczna ujma i wstyd. Można pod to jeszcze podciągnąć jego niskie poczucie własnej wartości i dosyć przykre oraz suche dzieciństwo. Suche czyli pozbawione infantylnych atrakcji i czułości. Grube tematy, prawda? I wcale nieśmieszne, a jednak serial potrafi się nimi bawić i rozładowywać stworzone napięcie.

Pomaga w tym także "śmiech z puszki" - unicestwia powagę czy niezręczność, która wkroczyłaby na plan.

Leonard ma jeszcze dwójkę przyjaciół - Rajesha i Howarda, którzy poprzez częstotliwość spotkań i wspólne miejsce pracy zaprzyjaźniają się również z Sheldonem. Noo... Howarda to Sheldon tylko toleruje, ponieważ nie ma on doktoratu i jest tylko inżynierem. Ale widz wie, że tak naprawdę są to droczenia. Choć Sheldon jest przy tym bardzo poważny. Skoro jesteśmy przy Howardzie to buduje on łaziki i inne urządzenia, które są użyteczne w kosmosie. Będąc dorosłym, pomieszkuje z matką - co tłumaczy jego osobowość nastolatka i nieumiejętne podejście do kobiet. Podrywy Howarda to taki osobny aspekt komediowy. Najlepszym przyjacielem jest Rajesh, który jest karmelowoskórym hindusem na imigracji zajmującym się astrologią...

Tak, astrologią. Widzicie? TBBT bawi i uczy. Wracając do postaci Raja, to jego kolosalnie bogaci rodzice stale chcą go zeswatać z jakąś hinduską, bowiem w ich rodzinie/kraju aranżowane małżeństwa to tradycja. Zboczę na chwilę z tematu, bo przypomniała mi się wiadomość ze świata, a konkretniej z Indii, którą przeczytałam kiedyś na twitterze. Jest zarazem tragiczna jak i śmieszna, w znaczeniu niepojęta, że takie rzeczy mogą się odwalić: otóż w Indiach miało dojść do aranżowanego małżeństwa, jednak podczas ceremonii ślubnej panna młoda dostała zawału i zmarła. Jej rodzice postanowili, by jej miejsce zajęła młodsza siostra. TEGO SAMEGO DNIA I NA TEJ SAMEJ CEREMONII. Małżeństwo się naturalnie odbyło, totalnie sobie nie wyobrażam tej atmosfery i absurdu...

Ponownie, wracając do tematu, w związku z naciskiem kolosalnie bogatych rodziców Rajesh ma tylko jeden problem. Nie potrafi rozmawiać z kobietami. I to nie w obawie nad palnięciem głupoty, po prostu nie potrafi przy nich mówić z uwagi na doskwierający mutyzm. Chociaż... na początku, by móc rozmawiać z kobietami Rajesh sięgał po alkohol i często nie wiedział, kiedy się przymknąć. To go klasyfikowało jako dziwaka i niejako zmuszało do zadawania się z innymi odludkami, bo poza tym nie wiem co go "skreśla".

Sezon pierwszy rozpoczyna wprowadzenie się ślicznej sąsiadki Sheldona i Leonarda  - na imię jej Penny. W której zadurza się Leonard i małymi kroczkami zawalcza o jej względy. Czasami mu to wychodzi, a czasami nie – ale nie strugajmy niedomyślnych, bo wiadomo, że koniec końców będą razem. Jednak chodzi o ich drogę do zostanie razem, cel ma być wszystkim znany. A ta droga jest pełna zawirowań oraz moralnych dylematów, takich jak na przykład wahanie Penny: Czy pasuje jej umawiania się z kimś o wiele mądrzejszym od niej samej lub kwestia porzucenia przez nią życia szalonej singielki na rzecz stałego związku.

Oczywiście nie tylko oni mierzą się z różnymi sytuacjami, w późniejszych sezonach do bohaterów dochodzą także partnerki Sheldona i Howarda, które w równie zabawny sposób potrafią postawić swoich partnerów przed spersonalizowanych dla nich wyborami. Ogólnie bardzo dużo gagów i żartów, nie tylko w sferze miłosnej, dlatego sądzę, że to serial dla każdego – każdy będzie się na nim dobrze bawił. Może być też fajnym tematem do merytorycznych rozkmin z przyjaciółmi:

- czy różnica między wyższym i średnim wykształceniem jest istotna w związkach?
- różnica w zarobkach: kobieta zarabia więcej niż mężczyzna.
- czy chciałoby się przeżyć taki panieński jak bohaterka Amy lub taki kawalerski jak Howard?

Dlatego polecam bardzo serdecznie! Chciałam ogólnie omówić każdy sezon, ale sądzę, że padłoby za dużo spoilerów, co nie byłoby już takie fajne – nie każdy jest jak ja, czyli ktoś kto lubi spoilery, bo go one potrafią bardziej zachęcić do obejrzenia. Może i jestem dziwna, ale dla mnie bardziej niż ciekawość liczy się sposób wykonania!

poniedziałek, 5 czerwca 2023

3. FIRST LOVE (2022) - Pierwsza miłość

edytuj post! + Brak komentarzy:

#DRAMA #JAPONIA #NETFLIX


Konbanwa minna san!

Dzisiaj zamierzam się wypowiedzieć na temat azjatyckiego serialu, który dostanie nawet własną kategorię, a mianowicie DRAMA. To nie jest nic w stylu jutubowych dram, czyli spięć między osobą A i B. Nie. Dramy są to azjatyckie seriale nie tylko z gatunku romans, ale o to właśnie często się w nich zahacza. Jak tłumaczę znajomym czym jest drama to mówię, że to azjatycka telenowela tylko nie z 200-300 odcinków, a 10-12 (japońskie produkcje), 16-20 (produkcje koreańskie) lub 20-30 (chińskie, tajwańskie produkcje) – to tak mniej więcej. Znane mi dramy miały tyle odcinków.

Tyle słowem wstępu, jak możecie zauważyć po języku w jakim się przywitałam, chodzi o dramę z kraju Kwitnącej Wiśni – „First Love”. Powiem, że dawno nie oglądałam japońskiej produkcji, bo po dłuższej przerwie od dram wciągnęłam się w produkcje koreańskie. Jednak ta fabuła tutaj mnie zachwyciła, ukazana miłość wzruszyła, więc warto, warto, warto! W ogóle widzę zmiany, bo przed laty pocałunki w dramach to była rzadkość, jeden na całą dramę i zwykle wykonanie było jakby za karę, a tutaj jest buzi. Nawet kilka. Nawet namiętnych. I jest nawet seks! SZOK I NIEDOWIERZANIE.

Mówię to jednak w kontekście całości, bo są pewne problemy. Typu wolny rozwój wydarzeń przez co człowiek ma ochotę wyłączyć i puścić coś żywszego. Miałam to samo, ale oglądałam dalej, bo TAKERU SATOH. Japoński przystojny aktor, z którym zapoznała mnie taka jedna Krówka (jeśli to czytasz to pozdrawiam!) przy okazji kilku innych dram. To dobry aktor, a każdy ma ulubionych aktorów, dla których ogląda się filmy. Niemniej „First Love” to żadna tandeta, bo to w sumie charakterystyczne w japońskich produkcjach, by wolno budować oprawę emocjonalną i na końcu wybuchnąć wzruszkami.

Kolejnym „problemem” są retrospekcje, znaczy… Ta drama to jakby dwie historie – przeszłości i teraźniejszości, ponieważ te retrospekcje pojawiają się przez każde 9 odcinków. Dlaczego to „problem”? Wielu ludziom pewnie nie będzie przeszkadzał, ale mi się zdarzyło westchnąć, bo nie jestem fanką retrospekcji - z reguły zaburzają moją orientację fabularną. Ale, ale! Bez tego cały serial nie ma sensu.

Reasumując, całość się spodoba osobom, które lubią romantyczne melodramaty, powiedziałabym bez akcji, ale dzieje się. Jednak w całkiem delikatny sposób, który może się przytrafić zwyczajnym ludziom jak my. Jak dla mnie historia jest najlepsza, gdy można ją kupić i się z nią w pewnym sensie utożsamić. Postaram się bezspoilerowo streścić: Dwoje ludzi przeżywa swoją pierwszą miłość w liceum, po dwudziestu latach ponownie się spotyka, jednakże nie są razem. Yae (główna bohaterka) kompletnie nie poznaje Harumichiego (głównego bohatera) jakby dla niej nie istniał. W dodatku jest po rozwodzie i ma syna, a on narzeczoną. Więc czemu? Co się stało? I tu ogromny plus dla dramy, bo wytłumaczenie jest wystarczająco mocne i logiczne – a w wielu dramach jest taka budowana kulminacja, a rozstrzygnięcie jest cóż… rozczarowujące. Tutaj na szczęście się tak nie zadziało.

Wypadałoby jeszcze wspomnieć słówkiem lub dwoma na temat głównych bohaterów. Wypadałoby jeszcze wspomnieć słówkiem lub dwoma na temat głównych bohaterów. Yae Noguchi to mądra, posłuszna i bardzo potulna dziewczyna, co trochę odbiera jej wyrazistości czyni lekką Mary Sue. Znaczy czyniłoby, gdyby jej zachowawczość nie byłaby japońską normą. Yae ma na sobie bagaż w postaci wymagającej matki, która robi dla niej dużo, za dużo moim zdaniem, by nie skończyła jak ona sama. Ale co w rodzinie to nie zginie, hehe. Tak na poważnie to niby to nic złego, ale kobieta przekracza granice odbierając córce szanse na coś, co wyraźnie ją uszczęśliwia, jednak jej wydaje się bez perspektyw na przyszłość. Bohaterka jest bardzo kochana, za scenę - BĘDZIE SPOILER - z postanowieniem rozpoczęcia nauki języka migowego, by móc rozmawiać z niesłyszącą siostrą chłopaka. No czy od takich gestów nie rośnie serce? Moje owszem~ . Jednakże gdybym miała wybierać między młodszą, a starszą Yae, to ta starsza jakoś bardziej mnie ciekawi. Wydaje się sympatyczniejsza na buźce ;)
Samą mnie to zaskoczyło, ale Taisei w roli Harumichiego był rewelacyjny! Naprawdę cudowny nadał tej postaci charakter. Nie da się go nie lubić i jego wspierającej rodziny. Sami się przekonacie po scenie, gdy prosił rodzinę o wymienienie jego zalet... ;). Kurde, palce mnie świerzbią, by wypisać niejeden spoiler. Mnie osobiście ogólnikowe spoilery bardziej zachęcają do obejrzenia, ale zapewne jestem w mniejszości, więc nie będę psuć zabawy. Powiem tylko, że jego zakochanie w Yae jest bardzo chwytliwe - zaangażowanie na wysokim poziomie, chyba każda nastolatka chciałaby przeżyć właśnie taką first love. Niestety, kiedy chłopak dorasta to zostaje odarty z tego bycia śmieszkiem. I właśnie brak tej cechy sprawia, że młodsza wersja Harumichiego podoba mi się bardziej
Oczywiście jego przymulenie jak najbardziej ma sens!

Jeszcze w dramie bardzo podobała mi się postać Yu (siostra Harumichiego) grana przez Minami Bages,  jej rolą jest postać osoby głuchoniemej i naprawdę dobrze się ogląda wątki z tą bohaterką. Pokochacie ją, szczególnie za jej reakcje na oświadczyny... Co więcej, podoba mi się też myk, gdzie nie ma niepotrzebnych scen, jedna kwestia wynika z drugiej i wszystko się ładnie łączy.

Na koniec jeszcze wspomnę o bardzo kreatywnym powstaniu tej dramy. Przyczyniły się do tego dwa utwory japońskiej piosenkarki Utady Hikaru „First Love” (1999) i „Hatsukoi” (2018), nie wiem jak wy, ale ja nie słyszałam o czymś takim, by piosenka zainspirowała do stworzenia filmowych produkcji, tak że łał~. Obie piosenki są śliczne i robią robotę, gdy są puszczone w tle. Pierwszą słyszałam już wcześniej, ale nie wiem skąd...

    "FIRST LOVE"
"HATSUKOI" 

To by było na tyle, bardzo dziękuję za doczytanie moich lekkich litanii. Jeszcze raz zachęcam do obejrzenia i podzielenia się opinią w komentarzach ;). W ogóle to zastanawiałam się czy wypisać dramowe nieścisłości, na które przydałoby się przymknąć oko... Myślę jednak, że te buble, aż tak nie przeszkadzają.|
Bye-bye!


    
    Młodzi, wolni i ślepo zakochani. Gdy byli nastolatkami, świat stał przed nimi otworem, ale ich dorosłość jest nieco wyblakła… Tak jakby brakowało w niej czegoś ważnego.

Tytuł: First Love
First Love Hatsukoi
First Love 初恋
Reżyseria: Yuri Kanchiku
Scenariusz: Yuri Kanchiku
Platforma: Netflix
Odcinki: 9
Emisja: 24 listopad 2022
Kraj: Japonia

O B S A D A
Hikari Mitsushima - Yae Noguchi
Takeru Satoh - Harumichi Nami
Rikako Yagi - Yae Noguchi (młodsza)
Taisei Kido - Harumichi Namiki (młodszy)
    Kaho - Tsunemi
    Minami - Yuu Namiki
    Akiyoshi Nakao - Bonji
    Towa Araki - Tsuzuru
    Aoi Yamada - Komori
    Gaku Hamada - Ohtaro
    Osamu Mukai - neurolog
    Arata Iura - Akihiko
    Kyoko Koizumi - Kihako Noguchi



piątek, 19 maja 2023

2. PÀLPITO - Skradzione serce

edytuj post! + Brak komentarzy:
#SERIAL #KOLUMBIA #NETFLIX
    Hola amigos~!
    Dzisiaj przybywam z poleceniem świetnego serialu jakim jest netflixowe "Skradzione serce". Zaznaczam, że skoro serial jest dostępny na platformie strimingowej to pozwolę sobie pisać wraz ze spoilerami. Ogólnie to uważam, że najwięcej dobrych produkcji netflixa jest hiszpańskojęzyczna - przynajmniej w mój gust trafia najmocniej i najczęściej.
 
Zacznę od tego co mnie osobiście zaskoczyło podczas oglądania. Otóż byli to główni aktorzy wcielający się w rolę Simóna i Camili. Przez dwa pierwsze odcinki moje myśli krążyły wokół "skąd ja znam te gęby...?". W końcu padł jakiś kadr, gdzie wyeksponowano piękne, niebieskie oczy aktora... I BUM! Toż to Franco Reyes z oglądanej za młodu telenoweli "Gorzka Zemsta"! A Camila to laska, która w tej samej telenoweli grała jego zmarłą, młodszą siostrę Libię, a potem Ruth Uribe, która miała ten sam wygląd. Dla mnie to po prostu robi za smaczek, bo miałam flashbacki z czasów oglądania tych 259 odcinków z mamą czy babcią. W ogóle chciałam sobie przypomnieć ile jest odcinków, więc guglam i widzę, że jest dostępne na Netflix!
Tylko nie w moim kraju... :( Szkoda, bo jak widzicie mogłabym dużo gadać o tym tytule. Dodam tylko byście się nie sugerowali, że skoro aktorzy telenoweli to cały serial będzie romansowym rzygiem.

    Teraz jednak przejdę do tematu głównego, a przynajmniej się postaram. Ten serial zrobił na mnie ogromne wrażenie, ponieważ jestem osobą, która nie myśli zero jedynkowo i stara się nie myśleć tylko za siebie, ale i za drugą osobę. W związku z czym tłumaczę sobie przed sobą gorzkie zachowania drugiej osoby nie zawsze ją o to pytając. Fajne? No niekoniecznie, ale nie o to chodzi. Po prostu oglądałam ten serial, patrząc perspektywą czterech głównych bohaterów. Więc miałam dylemat z jednoznaczną oceną sytuacji dziejącej się w serialu, która z moralnego punktu widzenia była ZŁA, okropna i nikt normalny by się nie chciał w niej znaleźć.
    Mowa oczywiście o zabiciu człowieka, by wyciąć z niego zdrowy organ, który będzie zgodny z umierającym na jego niewydolność pacjentem. Wiem, że tego praktycznie nie da się wytłumaczyć - zgoda, ale pewne argumenty nie do końca czynią według mnie potwora z osób wmieszanych w incydent. 

    Znaczy tak, cała szajka handlarzy organów z całą pewnością jest za przeproszeniem pierdolnięta. Bez serca. Z zaburzeniami... i przystojnym szefem, NO PRZEPRASZAM, ale nie tylko mężczyźni są wzrokowcami xD. Nie no, gość pewnie był gejem albo aseksem albo psychopatą, znaczy to na pewno. Jako postać była po prostu osobliwa - świetnie zagrana.
    Przechodząc jednak do główniejszych bohaterów... Rozpocznę od Zacariasa czyli hm, antagonisty, którego no, uwielbiam. Jak właściwie niejednego złego w filmach z bohaterami. Zacarias w "Skradzionym sercu" z racji tego, że jest bogaty postanawia zlecić kradzież organu dla swojej ukochanej, która mdleję w dniu ich ślubu. Lekarz wtedy go poinformował, że przy kolejnym razie serce kobiety nie wytrzyma ataku. Na serce z legalnej listy czekali 3 lata. Dlatego potworny krok, na który się zdecydował nie był wykonany "bo tak". Tylko z desperacji, bo nigdzie indziej nie było pomocy. I miłości do Camili, wszak wiele ryzykował i poświęcił, by ona żyła. Ludzie z miłości robią wiele głupot, ta jest na poziomie hard - jednak to jest troszkę do podziwu. Moje zdanie jest pewnie spaczone i dosyć kontrowersyjne, bo ktoś normalny miałby w poważaniu takie okazywane miłości. Ale czy ja powiedziałam, że jestem normalna? Właśnie... Wadą tego postępowania jest (poza zdecydowaniem się na zlecenie zabicie człowieka) wybór kandydatki, bo jednym z wymagań na dawcę było, aby była ładna. Plus to zupełnie nic, że miała męża i dwoje dzieci. Pff, no nie?
Serio, ręce i cycki opadają...
    Teraz Simón, jest on głównym bohaterem z serialu - mężem zamordowanej na poczet organów, kobiety i zakochuje się w Camili, która jest po przeszczepie serca jego żony. Tutaj drobne wtrącenie, ja od razu się domyśliłam, że serial zrodzi romans na słynnym motywie, gdzie biorca organu wraz z nim przejmuje cechy, uczucia dawcy.  To jest mit, któremu przeczy nauka, ale całkiem dobrze się w tym serialu sprawdza. Tylko no, z przymrużeniem oka na to trzeba patrzeć. 
    Wracając do Simóna, to rzecz jasna chce się zemścić na mordercach źony. Osobiście trochę mi się gryzła jego metamorfoza z pizzermana w mściwego spryciarza, sama nie wiem jak to odbierać. 
    Generalnie to niby nic do typa nie mam, ale całkiem szybko się pociesza po śmierci żony - wiem, że miłość potrafi nadejść niespodziewanie, ale ej... facet jednocześnie przeżywa miłość i mści się z rozpaczy. Mało tego robi to z kobietą, która jest zamężna (ona też się nie popisała, of kors) i ciągle na nią naciskał na zasadzie "co tam mąż, pogadajmy o nas!" -__-
    Na koniec zostawiłam sobie Camilę. Serial chyba dobrze nasuwa nam słynny wniosek "niewiedza jest błogosławieństwem", bo bohaterka usilnie drąży w to kim był dawca, co prowadzi do wielu załamek. Nie chcę tu spoilerować takich szczegółów, ale... hm, po tej prawdzie sumienie by mi chyba nie pozwoliło żyć. Camila jeszcze ma ten lekki kryzys tożsamości, bo nie wie czy jej uczucia do Simóna są jej czy jego żony, której posiada serce?
    Generalnie kumulują się te jej trudności i ja tam w trakcie oglądania  odbierałam to dosyć gorzko: Camila ma nowe serce, a tym samym nowe życie. Bardzo ch*jowo zdobyte no, ale nad tym większej kontroli nie miała - bo o niczym nie wiedziała. Niemniej i tak są pretensje i odczucia, że nie może cieszyć się tym życiem...
MOJE STORY TIME: Kilka lat temu miałam "podobną"  sytuację, nie tak hardcorową, ale... życie to na szczęście nie film. Kilka lat temu gadałam sobie z kilkoma ludźmi o różnych pierdołach i w końcu temat zszedł na pisarstwo. Dla tych co nie wiedzą, ja sobie tak amatorsko piszę od dziesięciu lat, ludziom się podobały moje testy, więc nieskromnie powiem, że dobrze mi to wychodzi. Jedna osóbka pochwaliła przed grupką moje umiejętności literackie, tylko... zrobiła to w tak niefortunny sposób, że obraziła resztę znajomych. Dlatego no, bardzo mi się miło zrobiło na ten komplement, ale nie za cenę wywyższania mnie ponad innymi. No nie mogłam się jawnie z tego cieszyć, a w rozmowie z innymi (tylko osobno) to słyszałam pretensje w stylu "tylko Soli, Soli, Soli...". Niezręczna sytuacja.
    Tak że tak... Moja mama kierowała się tym, że Camila wiedząc o tym, że miała chore serce, nie dbała o siebie. Bo wspinała się po górach na przykład lub była gotowa na śmierć - na ten temat się wypowiem w recenzji innego serialu ;). Ale tak, nie zachowywała się najrozsądniej...

    Podsumowując wszystko to wiem, że się rozpisałam, ale bardzo lubię przeżywać oglądane przez siebie filmy. Opisywać wrażenia i głębsze refleksje, o których dobrze się rozmawia w gronie bliskich znajomych. Mnie właśnie polecany w taki sposób filmy najczęściej zachęcają.
    Co do spoilerów, to może i się ogólnikowo wypowiedziałam o fabule pierwszego sezonu, ale drugiego w ogóle nie ruszałam, a też jest super! Co tu dużo mówić, POLECAM!

Mężczyzna szukający zemsty na organizacji handlującej organami odpowiadającej za śmierć jego żony nawiązuje romans z kobietą, która otrzymała jej serce.

Gatunek: dramat, thriller, dreszczowiec
Pierwszy odcinek: 20 kwietnia 2022 (Kolumbia)
Język: Hiszpański
Dostępność: Netflix

Liczba odcinków: 24
Liczba sezonów: 2
1. sezon - 14 odcinków, 2. sezon - 10 odcinków

Reżyser: Camilo Vega
Scenariusz: Leonardo Padrón
Scenografia: Diana Trujillo
Produkcja:
- Clara María Ochoa (producent wykonawczy)
- Ana Piñeres (producent wykonawczy)

O B S A D A



poniedziałek, 1 maja 2023

1. DUNGEONS & DRAGONS: Honor among thieves | Złodziejski honor

edytuj post! + 1 komentarz:

    
Hello guys~!
Niezmiernie mi miło, że mogę rozpocząć historię tego bloga, dzieląc się z Wami swoją opinią na temat tej perełki, którą miałam okazje obejrzeć 23 kwietnia. W dodatku w zacnym towarzystwie znajomych, których serdecznie nie pozdrawiam (taki żarcik, love you guys). Bo właśnie to idealny film do obejrzenia z kimś - mnóstwo śmiesznych momentów, sytuacji czy tekstów. Nikt się nie będzie nudził. U mnie trafiło z seansem, gdy wraz ze znajomymi mieliśmy salę kinową tylko dla siebie, więc na szczęście i bez skrępowania mogłam się śmiać poprzez chrumkanie (bo ja się tak głupio śmieję..;). Powodem pustej sali pewnie była wczesna pora i niedziela niehandlowa.

    
Ogromnym plusem tego filmu jest dla mnie to scenariuszowe zbliżenie do odgrywania rozgrywki RPG. Miałam wrażenie, że na tej zasadzie był on (scenariusz) pisany. To, że główny bohater tej fantastyki to po prostu Bard jest super. I nie tylko ujęte zostały dobre odpowiedzi, ale i złe lub zwyczajne sknocenie sprawy. A następnie kreatywne wyślizgnięcie się z tych tarapatów. Genialne. Mistrzowskie. Uwielbiam. Osobiście jeszcze nie miałam przyjemności zagrać w RolePlayGames'a, ale obejrzałam kilka filmików na youtubie w tym temacie. I przez ostatnie kilka lat grywałam w RP pisemne na platformie discord - tak że wiem od środka z czym to się je i jak się obchodzić w zakresie kombinowania. Do grania w klasyczne RPG proponował mi też dobry ziomek, i powiem tak, ten film robi naprawdę dobrą reklamę dla takich rozrywek.

    Jak obejrzałam przed seansem kilka recenzji to przestrzegano przed kiepskimi efektami komputerowymi, więc się serio szykowałam na szmir i kicz. Ale wszystko wygląda naprawdę w porządku! W momencie kiedy to serio wygląda sztucznie, film daje wrażenie jakby ta akcja była specjalnie, by dośmieszniać.
    Jeszcze jedno w temacie RPG, otóż Dungeons & Dragons (DnD) to gra zaprojektowana przez Gary’ego Gygaxa i Dave’a Arnesona w 1974 roku - grali w nią bohaterzy serialu "Stranger Things". Drugim smaczkiem w głównie omawianym filmie będzie pewien bardowski utwór śpiewany w rytmie muzyki z niedzielnej, kultowej wieczorynki "Gumisie". Trzecią sprawą, którą pragnę poruszyć jest świetny dobór aktorów. Przed seansem wiedziałam, że będzie tam Hugh Grant i będzie wspaniały. I był! Trochę mi jego postać swoim zachowaniem przypominała Jacka Sparrowa z "Piraci z Karaibów", ale tylko troszkę. Generalnie cudowny, ale moje serce podbiła postać Paladyna grana przez Rege-Jean Page'a - jak obejrzycie to zobaczycie dlaczego. Ja tam skisłam! No i, no i moje zaskoczenie, Michelle Rodriguez w roli Barbarzyńcy, Barbarzynki...? Według mnie to bardzo znana aktorka, a youtubowe recenzje tak średnio się skupiły na lasce Vina z "Za szybcy, za wściekli"... Wiem, szufladkuję.

    Podobno na filmie "Dungeon and dragons" można się bawić o wiele lepiej niż na ostatnich filmach produkcji Marvel, osobiście nie wiem, nie oglądam zbytnio, ALE! Przyjaciółka, z którą oglądałam seans, owszem. I mówi, że... w sumie nie wiem co mówi, zaraz zapytam. Czekajcie...        
    Ta niezwykle obszerna i wyczerpująca odpowiedź na pewno mówi wiele jak nie wszystko. Temat wyczerpany. Dziękuję, dobranoc. Iks deee.

   Ja w swoim omówieniu również się o wszystkim wypowiedziałam. Jest dosyć bezspoilerowo, ale nie potrafię zbytnio opisywać filmów z pamięci. Było tyle znakomitych scen, że pominięcie choćby jednej byłoby złem strasznym. Ponadto, film póki co można oglądać jedynie w kinach, a nie każdy może sobie na to pozwolić Jednak jeśli planujecie wyjście i zastanawiacie się, co będzie dobre - to to jest moja polecajka. Dodam jeszcze, że po napisach końcowych jest dodatkowa scena, więc wyczekujcie! Dziękuję za doczytanie do końca <3
        Poniżej znajdują się bardziej podstawowe informacje.


    Dungeons & Dragons: Złodziejski honor – komedia przygodowa fantasy w reżyserii Johna Francisa Daleya i Jonathana Goldsteina. Akcja filmu koncentruje się wokół grupy poszukiwaczy przygód i toczy w Zapomnianych Krainach. 

Data premiery: 14 kwietnia 2023 (Polska)
Kraj produkcji: Stany Zjednoczone, Kanada
Reżyserzy: John Francis Daley, Jonathan Goldstein
Budżet: 150 milionów USD
Operator: Barry Peterson
Montaż: Dan Lebental
Dystrybutor: Paramount Pictures

źródło informacji: wiikipedia.pl

O B S A D A 


tłum.:
The Bard - Bard; The Barbarian - Barbarzyńca; The Sorcerer - Czarodziej; The Druid - Druid; The Paladyn - Paladyn; The Rogue - Łotrzyk; The Wizard - Czarodziejka